Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/443

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Stan Pawła sprawiał na pannie de Terrys przykre wrażenie, ale nie była w możności uspokojenia jego boleści.
— Ten opiekun, — rzekł nagle młodzieniec prawie pozbawiony oddechu, ten opiekun, który umarł musiał mieć przecie jakieś nazwisko... a to nazwisko musi być znane...
Honoryna potrząsnęła głową mówiąc:
— Nawet pani Lhermitte o niczém nie wiedziała.
— Czy to być może?
— To rzecz pewna... — Jego nazwisko, miejsca zamieszkania, nareszcie wszystko co go dotyczyło, było tajemnicą tak dla przełożonéj jak i dla Renaty.
— Jednakże Renata nie odjechała sama, ktoś po nią musiał przyjechać?...
— Tak jest, kobieta, która zwykle bywała i o któréj wiedziano, że byłą powiernicą nieznanego opiekuna, ale ta kobieta dochowała tajemnicy i nie powiedziała dokąd Renata się udaje...
— Zatém żadnego śladu! — zawołał Paweł. — Próżnia! nicość! ciemności!, a w tych ciemnościach ani jednego światełka, którem by się można kierować!.., — nie, obok bezsilności i rozpaczy... Ach! ja z tego oszaleję!
— Uspokój się panie Pawle, zaklinam cię i wysłuchaj — mnie! — rzekła Honoryna ujmując z przyjazném współczuciem studenta za rozpalone ręce.
— Dobrze, — odpowiedział machinalnie, — słucham cię, pani...