Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/402

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

we łzach i cierpieniu, męczennica tego człowieka, który się zdawał otaczać mnie przywiązaniem i który mnie trzymał w niewoli, aby mnie nie dopuścić do uścisku matki.. I tà Urszula, gdym ją pytała, nigdy mi nie chciała odpowiedziéć... Nielitościwie odmawiała mi odkrycia tajemnicy mojego życia!... Czułam dobrze, że Bóg nie mógł mnie opuścić i że ujrzę swoją matkę... Tak, ucieknę od téj kobiéty i bez wahania sama się udam tam, gdzie mnie wzywa miłość macierzyńska...
Uczucie dziecięcéj miłości, którą list Leopolda Lantiera podburzył w sercu Renaty, odurzało ją i zaślepiało...
Jéj nieznajomość życia i naiwność prawie dziecięca, nie dozwalała jéj odgadnąć zasadzki.
Dźwięczne i puste frazesa, które miała przed oczyma wzruszały ją do głębi serca.
Myśli jéj nie mąciła żadna wątpliwość. Robert i pani Urszula byli dla niéj nieprzyjaciołmi, chcącemi, w niewiadomym celu, oddzielić ją od matki!...
Po kilku minutach poświęconych rozczuleniu Renata znowu list zaczęła odczytywać.
Jaka cierpliwość i poświęcenie! mówiła do siebie. Od dziewiętnastu lat czuwała nademną niewidzialnie, czekając chwili oswobodzenia!...Jakąż musiała mieć odwagę, aby nie przyjść do mnie i nie zawołać! Tyś moja córka! Ta cierpliwość, to poświęcenie, ta odwaga, zostaną wynagrodzone!... Ach! jakże ja ją będę kochała..... moją matkę!...
Renata przestała płakać.