Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/388

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Renata słuchała z niecierpliwością.
— Ależ nareszcie, panie doktorze, — wyrzekła, taki stan nie może trwać długo...
Doktor próbował delikatnie końcem palców, spuchniętą kostkę a jego dotknięcia, jakkolwiek lekkie, wprawiały panią Sollier w dreszcz bolesny.
— Cierpliwości, panienko, — odparł. — Zabraniam chorej, wstać z łóżka wcześniéj jak za pśm dni. Najmniejsza nieroztropność pociągnęłaby za sobą poważne następstwa...
Córka Małgorzaty zbladła i wzniosła oczy do góry.
Rozpaczliwy wyraz jéj wzroku nie uniknął oczu Urszuli.
— Czyż niepodobna wszystkiego pogodzić? — rzekła biedna kobieta. Ruch mi jest wzbroniony, ja to pojmuję, ale gdyby mnie zaniesiono na stacyą w fotelu...
— Ani myśleć o tém! — przerwał lekarz... — Noga musi być ciągle wyprostowana, a do tego konieczném jest położenie leżące.
— Ale mnie do Paryża wzywają bardzo pilne interesa...
— Nie ma pilniejszego jak zupełnie wyzdrowienie...
— Spóźnienie byłoby fatalném.....
— A nieroztropność jeszcze fatalniejszą i możeby spowodowała konieczność amputacyi nogi.