Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/371

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że w tym razie jego rola będzie bardzo mała... — Ma on powierzone papiery, które ma wręczyć za okazaniem listu nieboszczyka Valleranda... — Chętnie bym się założył, że on nawet nie wie co się zawiera w pakiecie... — Zatém, ponieważ twoja krewna nie jest w stanie okazać listuj nic jéj nie odpowie, gdyż taki jest obowiązek jego urzędu... — Zresztą przybędziemy wTprzód nim ona...
— Ale gdyby ona nas uprzedziła?...
— Nie mniéj jednak będziemy działać bez obawy...
— Krok Małgorzaty mógłby obudzić w nim nieufność i nasunąć ambarasujące zapytania...
— Pomyślimy o tém jak będzie pora... — Najpilniejszą rzeczą jest sprzątnąć obie kobiety i dostać list.
— Powtarzam raz jeszcze, mniej nadzieję...
— Tylko się pośpiesz... — szepnął Paskal głuchym głosem. — Jeżeli dziedzictwo, które mi objecujesz każę na siebie czekać, to przybędzie zapóźno....Leopold rzucił na swego krewnego przenikliwém okiem, w ciągnął spory kłąb dymu wypuścił go nozdrzami i zapytał:
— Więc to tak pilne? — Czy tam w Paryżu co kuleje?...
— Wszystko grozi upadkiem... — Jestem bliski ruiny i hańby.....
— Hańby! głupie wyrażenie! — Ruina, to rzecz ważniejsza... — Prawda, że jedna łączy się z drugą. — Objaśnij mnie jaka znów w twoich interesach zachodzi kombinacya...