Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

swoją tajemnicę, tajemnicę do dzisiaj dobrze strzeżoną, gdyż nikt nie wie, jakiemu zabójczemu lekarstwu zawdzięczam dziesięć lat życia.

IV.

Na te ostatnie wyrazy hrabiego, de Terrys uwaga Paskala Lanter podwojoną została.
— Wiesz, kochany hrabio, — rzekł, — że dziwna kuracya prowadzona przez pana tak długo i otoczona taką tajemnicą, jest bardzo kompromitującą...
— Dla kogo? — zapytał starzec spoglądając na mówiącego.
— Ależ dla tych, co cię otaczają.
— Nie rozumiem.
Była to prawda.
Pan de Terrys, w istocie, nie zgadywał myśli Paskala.
Ten ostatni mówił:
— Pańska choroba, pańska odmowa dopuszczenia którego z lekarzy, środki, których sam używasz, ta trucizna zażywana w małych dozach, wszystko mi to przypomina bardzo ciekawy proces, który się rozstrzygnął w Tours, w sądzie przysięgłych...
— Jaki proces? — zapytał ciekawie hrabia.
— Pewien chemik z Loches, uczony, opanowany przez silną chorobę, także odmówił pomocy fakultetu medycznego... — Tak samo jak pan, leczył się