Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jedno mu się tylko wydawało widoczném, że w téj chwili nie mógł swego projektu przyprowadzić do skutku.
— Pójdę się dowiedziéć — dodał.
Poczém wychodząc z przedziału, który zamknął, udał się ku przedziałowi zajmowanemu przez siebie, i spiesznie zrucił ubiór kontrolera biletów.
Krzyki i zapytania się mięszały.
Z drzwiczek wyglądały twarze, blade ze strachu albo czerwone z gniewu.
Żądano wyjaśnień; — domagano się ich od osłupiałéj służby, zdajacéj tracić głowę.
Nareszcie prowadzący pociąg odpowiedział:
— Petardy były położone, aby się zatrzymać. Śnieg całkiem zasypał drogę... Daléj jechać niepodobna.
Wyrazy te przyjęte były wybuchem przekleństw.
— Milion djabłów!... — mówił do siebie Leopold. — Wszystko miało się skończyć i wszystko trzeba na nowo zaczynać!... nie ma szczęścia!....
— Gdzie my jesteśmy? — pytały pomięszane głosy.
— O dwa kilometry od Maison Rouge.. — odpowiedział nadkonduktor. — Zawiadomię, że jesteśmy w kłopocie i zawezwę pomocy, która jak sądzę, niedługo nadejdzie...
Urszula i Renata wyrzekały na to nieprzewidziane opóźnienie, ale walka z żywiołami była niemożliwą, — trzeba się było zręzygnować.
Co minuta strzelamy petardy, para bezustannie