Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Spadły przez noc śnieg krył dziedziniec zakładu białym całunem — mróz był trzaskający.
Uczennice niebawem weszły do sal wykładowych.
Po śniadaniu rozpoczęły się lekcye i Renata nadaremnie usiłując odpędzić Wspomnienie snu, zajęła się robotą.
Powróćmy do Urszuli.
Drzwi pensy ona tu otworzyły się przed nią i odźwierna, która ją znała oddawna, zaprowadziła ją do salonu, gdzie pani Lhermitte przyjmowała osoby odwiedzające jéj wychowanki.
Tam musiała zaczekać, aż przełożona zostanie uprzedzoną o jéj rannéj wizycie.
Zresztą oczekiwanie jéj nie było długiém.
W pięć minut nadesła pani Lhermitte.
— Witaj mi, kochana pani Urszulo, — zawołała. — Nasza kochana Renata, widząc cię, bardzo się ucieszy.

XXXIII.

Zaledwie wymówiwszy te słowa, przełożona spostrzegła żałobne suknie i smutną twarz gościa.
— Mój Boże — dodała żywo, — przebacz pani... nie widziałam... nie zauważyłam... — Co się to stało?
— Mam pani udzielić smutną nowinę... — odpowiedziała Urszula.
— Nieszczęście...