Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ta zbyt boleśnie, wrażenie jet zbyt silne, zbyt żywe, zbyt trwałe, ażeby w niém nie miało być jakiejś prawdy... — Widziałam twarze zalane łzami... — trumnę otoczoną świecami... — Widziałam w trumnie swego opiekuna bladego, z zamkniętemi oczyma, a przy nim panią Urszulę klęczącą, ubraną czarno, płaczącą i modlącą się... — Paulino,... Paulino... jestem pewna, że pana Roberta spotkało jakieś nieszczęście....
Dziewczę mówiło gorączkowo a egzaltacya jéj widocznie się zwiększała.
— Kochana... droga moja, — rzekła do niéj przyjaciółka — zaklinam cię, uspokój się... To sen tylko!...
— Sen, o! nie!... — odparła Renata — było to ostrzeżenie napełniające moją duszę przestrachem. — Czekaj... — Jeszcze nie wiesz wszystkiego... — Obok Urszuli ukazała się druga kobiéta... — Na jéj widok serce moje dostało bicia a rysy jéj są tak obecne mojéj pamięci, że z łatwością poznałabym jéj twarz miłą i piękną... — I ona była ubrana, czarno i ona klęczała przy trumnie i zdawała się błagać zmarłego, gdyż wyciągała do niego złożone ręce... — Umarły nagle się podniósł w trumnie, otworzył zagasłe oczy poruszył blademi ustami i usłyszałam głos, wcale nie podobny do głosu ludzkiego i wyrzekł zwolna te słowa: — „Tak, Renata jest moją córką, ale ty jéj nigdy nie Ujrzysz!!...“
Paulina nie była zabobonną i w zwykłem życiu wcale w sny nie wierzyła.
Tymczasem na opowiadanie przyjaciółki dreszcz. przebiegł ją po ciele.