Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tam nic nie znajdę... — Takie rzeczy nie trzymają się na widoku! Robert je ukrył tak samo jak naszą córkę!...
Ręka jéj skierowała się do jednej szuflady biurka, lecz zastała ją zamkniętą; inne były tak samo zamknięte, co biednej matce sprawiło przykry zawód.
Stoliczek Boula stojący przy łóżku zwrócił jéj uwagę.
— Gdyby był tam, — rzekła — Czemużby nie?
Aby się zbliżyć do stoliczka Małgorzata musiała przejść obok żałobnego łoża.
Postąpiła parę kroków i zatrzymała się blizka omdlenia
Zdawało jéj się, że zmarły porusza się na swém łożu i otwiera zamknięte oczy.
Szalone złudzenie, trwające tyle co mgnienie błyskawicy!
Pani Bertin prędko się uspokoiła i nie prostą drogą, lecz obchodząc pokój naokoło, postąpiła ku meblowi.
Podeszła do niego i nie mogła powstrzymać poruszenia radości na widok kluczyka delikatnie cyzelowanego, utkwionego w zamku.
Serce jéj biło gwałtownie, mało nie pękło, śród tego milczenia. — Czuła wyraźnie jego szybkie uderzenia o ściany klatki piersiowéj.
Jej ręka drżąca gorączkowo, ujęła za klucz i przekręciła go w zamku — górna szuflada posunęła się po wrębach.