Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie mogę powiedzieć tego, czego sam nie wiem... — Bądź pan cierpliwy i rachuj na Bibi. — Obiecałem ci cztery miliony i będziesz je miał. — Pracując dla pana, pracuję razem dla siebie, a jeżeli będziesz grzeczny, ja będę wyrozumiały... Do wiedzenia mój Panie!
Leopold ten ostatni wyraz wymówił z przyciskiem.
— Do widzenia, niedługo!... dodał. Jeżeli wkrótce zajdzie co nowego, napiszę do pana, lecz bądź pan spokojny, mój list cię nie skompromituje... Pan sam tylko będziesz mógł się domyśléć jego treści..
— Ależ, nakoniec, — zapytał Paskal, jakże się nazywasz
— Valta... — Pamiętaj pan to nazwisko, jest ono dosyć osobliwe, aby je można zapomnieć.
I zbieg wyszedł z gabinetu, zostawiając w nim przedsiębiercę ogłuszonego tém wszystkiém co zaszło.
Paskal Lantier, z czołem zroszoném zimnym potem, upadł na fotel.
— Robert Vallerand umarł... — rzekł do siebie głucho. Umarł, zostawiając majątek córce dziecięciu nieznanemu!... a przed chwilą uw człowiek był tu... człowiek, którego niewyjaśnionemu wpływowi uległem i rzekłem: niech dziecko zniknie! Kto jest ten człowiek? — Pomimo swéj mowy czasem nie okrzesanéj i grubéj, zdaje się, że on należy do wyższego towarzystwa. — I ja mu się powierzyłem szalenie,