Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XIX.

Przedsiębiorca, rozgniewany pewnością, która mu się wydawała bezwstydem, miał odpowiedzieć gniewnie.
Zbiegły więzień nie dał mu na to czasu.
— Weźmiesz mnie pan za blagiera, — ciągnął daléj, — dla tego żem ubrany jak robotnik i że metr mego manszestru nie kosztuje po dwadzieścia franków... Gdybym miał na sobie garnitur od dobrego krawca, lakierowane buciki, rękawiczki na trzy guziki, błyszczący cylinder, lornetkę w oku i laseczkę z gałką szyldkretową, słuchałbyś mnie pan jak wyroczni!.. Zawsze ta sama historya!... A ja com pana miał za człowieka intelligentnego!... Na honor sprawiasz mi pan przykrość!...
— Porzućmy tę zabawkę — rzekł Paskal. — Mistyfikacja ta jest niesmaczna i zbyt długo słuchałem banialuk hultaja, który jeżeli nie jest szalony, musi być pijany!
— Zapewniam pana, że ani szalony ani pijany... zaraz pana przekonam.
— Dosyć! — ja cię nie znam!....
— A ja pana znam, i panie Paskalu Lantier... — Znam cię jak zły szeląg. Jesteś figlarz, lecz zbyt ambitny, a szczególniéj zbyt naciskany... — Chciałeś się wzbogacić szybkim krokiem i zostałeś przyparty do kąta... — Grałeś, spekulowałeś, straciłeś dużo, i oto