Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1567

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wtedy podmajstrzy i brat jego zostali świadka» mi najobrzydliwszego widoku.
Dwa ciała wykrzywione i skurczone jak gdyby pod wpływem tetanosa, wiły się i plątały razem z głuchym odgłosem tłuczonych mięśni i łamanych kości.
— Pójdźmy... pójdźmy... — rzekł Wiktor do Ryszarda odwracając głowę. — Zasłużona to kara, ale straszliwa...
Bracia biedzi i ze ściśnioną piersią wyszli z pokoju zamykając drzwi za sobą.
Śmierć prowadziła dalej swoje dzieło.
Lantierowie wydając chrapliwie ostatnie tchnienie, szarpali się i kąsali jak psy wściekłe.
Ostatnie konwulsye ich konania, przewyższały swoją grozą wszystko, co tylko wyobraźnia może sobie przedstawić, poczem rzuty ciągle złączonych z sobą ciał osłabły, a wkrótce zupełnie ustały.
Nadeszła śmierć.
Rusztowanie straciło swoją zdobycz.
Podczas gdy w Hotelu Prefektury działy się te wypadki, Małgorzata, Renata i Honoryna wchodziły do oberży przy dworcu do małego pokoiku, w którym się znajdo wał Paweł z Izabellą, która powróciła z Paryża.
Ujrzawszy wchodzące, student padł przed niemi na kolana, kryjąc w dłoniach twarz zarumienioną ze wstydu.
— Łaski... — zawołał głosem przerywanym przez łkania. — Zlitujcie się nademną, nie róbcie mi wyrzutów.