Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1477

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dziewczę przebudzone nagle i zdjęte niezmiernym przestrachem, odpowiedziało na wykrzyk nocnego gościa wołaniem o pomoc.
Nędznik uczuł że jest zgubiony.
Domyślił się, że ludzie nadejdą, że mu niemożliwem będzie dostatecznie wytłómaczyć swojej obecności w tym pokoju, że zostanie aresztowany jako złodziej i straciwszy głowę poskoczył ku drzwiom.
Na progu tych drzwi ukazał się człowiek rozebrany do połowy, boso, z odkrytą głową, trzymając w lewym ręku lichtarz, a w prawem rewolwer.
Z bladego Ryszard zzieleniał; niewypowiedziany wyraz obłędu ukazał się na jego twarzy; cofnął się przed bratem, który poznając go wydał się nie mniej przerażonym; opój nie mogąc ustać na nogach upadł na środku pokoju na kolana.
Renata omdlewająca, bełkotała wyrazy bez związku.
Biedne dziewczę traciło przytomność.
Wiktor Beralle postawił świecę na stole i postąpił prosto do brata, który w tej chwili byłby dał wiele, gdyby uczuł, że podłoga się pod nim zapada, i że on się stacza i ginie w niezgłębionej przepaści.
Podmajstrzy pochwycił pijaka za rękę i ścisnął ja tak gwałtownie, że kości, ścięgna i muskuły zatrzeszczały.
— Ty! — zawołał głuchym głosem — ty, tutaj!... Co ty tu robisz?...
— Łaski!... — zawołał Ryszard. — Łaski, mój bracie!...