Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1440

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Postąpiła zwolna ku promykowi światła, który dostrzegła. Ręce jej dotknęły okna, które otworzyła, poczem odłożyła zakładkę, zamykającą żaluzye i otworzyła.
Fala zimnego jak lód powietrza uderzyła ją w twarz i szare światło zmierzchu zalało pokój stołowy.
Wtedy Zirza poznała miejsce w którem się znajdowała: ujrzała pudełko koronek leżące na stole i zostawione przez Leopolda; ujrzała flaszkę z likierem obok kieliszka, którego zawartość wypiła.
Przypomniała sobie, uczyniła gest przestrachu i zachwiała się.
Odezwał się powtórny brzęk dzwonka.
— Na pomoc! — zawołała Zirza — ratunku!...
I nie mogąc więcej ustać na nogach, upadła na obadwa kolana, uczepiona rękoma o parapet okna.
Jakiś głos jej odpowiedział:
— Zirzo!... Zirzo!... To ja!...
Był to głos pani Laurier.
Jakim sposobem zacna kupcowa koronek z bulwaru Beaumarchais znalazła się w Port-Creteil przy ulicy Przylądka i przy bramie ogrodu?
Wytłómaczymy to w kilku słowach.
Poprzedniego dnia widząc, że zastępczyni jej panny sklepowej nie wraca, mocno się zaniepokoiła.
Czekała aż do dziesiątej wieczorem.
O dziesiątej coraz więcej zaniepokojona, wysłała służącą na ulicę Beautreillis, gdzie jak jej było wiadomo, Izabela miała nocować.