Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1370

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Najzupełniej... Chcę tego co mi się należy, i zamykam drzwi przed człowiekiem, który mnie wprowadził w błoto i w niém zostawił.
— Więc między nami wszystko zerwane?
— Wszystko! — powtórzyła mama Bandu, doprowadzona do najwyższego rozdrażnienia i gniewu. A jeżeli Wiktor nie będzie zadowolony, niech tylko powie... Wcale mi nie idzie o zięcia, którego brat jest człowiekiem nieuczciwym! No, wynoś się co prędzej!...
Od pewnego czasu Stefcia i Wirginia nadstawiały ucha ze wzruszeniem i przestrachem łatwym do zrozumienia.
Słysząc groźbę wyrzeczoną przez matkę, iż małżeństwo Stefci z podmajstrzym, może być zerwane, obie podskoczyły ku matce Bandu.
— Matko! — zawołała starsza z sióstr ze złożonemi rękami — uspokój się...
Wmięszanie się dziewcząt, zamiast wywrzeć — Oczekiwany skutek, dorzuciło oliwy do ognia.
— Ja mam się uspokoić! — powtóryła kupcowa, opierając duże ręce na biodrach. I to ty mi to mówisz! Przecież wiesz o co idzie...
Wirginia płakała.
— Moja matko... — wyjąkała z kolei.
— Ja do ciebie nie mówię!... Milcz... Powinna byś się rumienić, ze wstydu.
Stefcia mówiła dalej:
— Jestem pewna, mamo, że pan Ryszard, dziś lepiej zrozumie twoje słowa, niż to czynił dotychczas.