Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1339

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

To trwało mniej niż poi minuty, ale ten przeciąg czasu, chociaż tak krótki, wystarczył Leopoldowi do przyprowadzenia obmyślanego projektu, do skutku.
Od tej chwili, jak jego były wspólnik zaczął mówić o trąceniu się, wsunął rękę do kieszeni palta, otworzył puszkę kryształową i chwycił w palce szczyptę proszku krotala.
W chwili gdy Jarrelonge nie mógł go widzieć, wrzucił straszliwą truciznę do szklanki w trzech czwartych częściach pełną.
Uwolniony więzień powrócił, postawił przed Leopoldem szklankę, którą nalał po brzegi i usiadł, mówiąc:
— Twoje zdrowie, mój stary... Nie jest to ani chambertin ani pomard, ale z tém wszystkiém pić się daje...
— Twoje zdrowie... — odparł Leopold.
Trącił swoją szklanką o szklankę Jarrelonge’a, przytknął ją do ust i wychylił od razu.
Uwolniony więzień uczynił toż samo, mówiąc:
— No, ja jestem dobry chłopak... porozumiemy się... jeżeli można.
— Słucham cię... — rzekł zimno Lantier.
— Tyś zrobił gruby interes, a ponieważ tu jesteś i wiesz o wszystkiem, to prawdopodobnie mała nie zawiezie do Nogent-sur-Seine papierów, które cię tak drażnią...
— To być może...