Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bandyta wyskoczył na ziemię, dął pięć franków woźnicy i udał się do okienka od kassy biletowej.
— Do Brukselli? Czy jeszcze czas? — zapytał kasyera.
— O! i wielki!... tak panie, pociąg odchodzi dopiero o jedenaste] minut dwadzieścia.
Jarrelonge odetchnął z zadowoleniem.
Urzędnik dodał:
— Za pięć minut kassa będzie otwarta...
— O której ja jutro przyjadę do Brukselli?...
— O dwunastej minut sześć.
— Do licha!... tak późno!
— Jest to pociąg osobowy... Lepiej pan zrobisz, jadąc pośpiesznym pociągiem jutro rano o siódmej minut dwadzieścia... Prześpisz się pan spokojnie w Paryżu i będziesz w Brukselli o pierwszej minut pięćdziesiąt ośm.
— Dziękuję panu... — rzekł Jarrelonge głośno.
Poczem, mówiąc sam do siebie, dodał:
— Półtorej godziny, wprzód niż młody człowiek... Właśnie mi tego potrzeba... kpię sobie z pociągu pośpiesznego...
Okienko się otwarło.
Przystęp do niego zajmowało już z dziesięć osób.
Uwolniony więzień stanął W szeregu i gdy na niego przyszła kolej, zażądał biletu drugiej klasy.
O jedenastej minut dwadzicia, pociąg pędził do Belgii, wioząc Jarelonge’a.