Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1096

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Więc się rozstaniemy... Idź do domu, moje dziecię... Ale, ale, nie wspominaj nikomu o naszej rozmowie i o pytaniach, jakie ci zadawałam; mógłby kto powiedzieć że jestem ciekawy, co jest nieprawdą...
— Bądź pan spokojny... Przyrzekam panu, że sobie zamuruję gębę... Zresztą to, cośmy mówili nikogo nie dotycze...
— Bardzo mi będzie przyjemnie zobaczyć cię znowu.
— To bardzo łatwo... wychodzę codziennie o dziewiątej z magazynu...
— Którego bądź wierzoru spotkamy się z sobą.
— Bardzo dobrze, panie, i jeszcze raz dziękuję...
Zenejda znikła w sieni domu i ukryła swoje pudełeczko na dnie kieszeni, mówiąc zcicha:
— Miałabym też mamie pokazać moje kolczyki!... Onaby zaraz zaniosła je do ciotki, żeby zapłacić komorne!.... Włożę je jak będę za domem. — Jeżeli je mama zobaczy, to powiem, że są fałszywe i że kosztują dwadzieścia dziewięć sous...
Poczem spiesznie weszła na schody spadziste i źle oświetlone prowadzące na najwyższe piętro...
Leopold poszedł przedmieściem.
Myślał sobie:
— Koronki nadejdą za pięć lub sześć dni... — Trzeba w tym czasie wszystko skończyć...
Położenie stawało się straszliwie wyciągniętem. Zbieg z Troyes dobrze to rozumiał i mordował swój