Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i wiezie tam kobietę, któréj twarzy nie dojrzałem pod zasłoną... może jakiego niewczesnego gościa, który mi nie pozwoli swobodnie rozmówić się z wujaszkiem Robertem... Niech djabłi porwą tę kobietę... Kto to może być? — Zresztą, zobaczymy.
Kabrjolet znikł na zakręcie drogi.
Wkrótce i Lantier zapuścił się w zagłębioną drogę, prowadzącą pośród cierni i głogów odartych z liści, lecz pokrytych czerwonemi jagodami, manną, którą opatrzność stworzyła dla małych ptaszków.
Zostawmy Małgorzatę Bertin i zbiegłego więźnia udających się tą samą drogą, prowadzącą do jednego celu; Wyprzedźmy ich do Viry-sur-Seine i cofnijmy się o kilka godzin w tył.
Budowla pretensyonalnie zwana zamkiem, była gmachem nieodznaczającym się i nie mającym żadnego charakteru pod względem architektury, budynkiem obszernym, czworograniastym, dwupiętrowym, otoczonym wielkim ogrodem, albo raczéj niewielkim bardzo gęstym parkiem, doskonale narysowanym i otoczonym murem.
Dzień i noc otwarta dla wszystkich krata, dawała łatwy do parku przystęp.
Położenie téj nieruchomości było godném uwagi.
Zbudowany na wierzchołku wzgórza, dom panował nad znaczną przestrzenią okolicy.
Z jego okien, — na południe — widać było Sekwanę płynącą śród zieleniejących latem brzegów.
Na północ ciągnęła się ogromna płaszczyzna, zakończona ciemną linią.