Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1032

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lekki dreszcz niepokoju przebiegi ma po skórze...
Jednakże potrafił zapanować nad swojem pomieszaniem i odpowiedział:
— Nigdy, panie!
— Czyś pannie widział, żeby panna de Terrys podawała tę szklankę hrabiemu:
— Jedyny raz. — Przypominam sobie doskonale... Siedziałem raz zrana przy chorym, któremu przyniosłem pieniądze... Panna Honoryna weszła trzymając tę szklankę pełną i podała ją hrabiemu.
— Czy pan jesteś tego pewny?
— Najzupełniej...
— Czy pan sobie przypominasz kolor napoju?
— Nie pamiętam...
— Szukaj pan dobrze...
— To napróżno. Nie mogłem przywiązywać do tego szczegółu, żadnej wagi.
— Czy panna de Terrys przynosząc napój dla ojca wiedziała, że pan jesteś u niego?
— Nie musiała wiedzieć, bo mnie służący wprost wprowadził...
— Czy spostrzegając pana wydawała się dotkniętą, przestraszoną?
— Dotkniętą że przerywa rozmowę o interessach, to być może, ale niesieni tego zapewniać.
— Jednakże podała napój ojcu?
— Podała.
— I pan de Terrys wypił?
— Do ostatniej kropli.