Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1001

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czyś ty pomyślał — rzekł następnie — że napotkacie dosyć ważną trudność?
— Jaką, mój Boże? — zapytał Paweł.
— Ciemności nagromadzoną w około Renaty w chwili małżeństwa, nabawią was niemałego kłopotu...
— Jakto?
— Czyż tego nie rozumiesz?
— Przyznaję że nie..
— Jak na tak biegłego prawnika, to mnie dziwi. Panną Renata nie wiedząc nic o swojej familii, zapewne nie posiada metryki urodzenia...
— To prawdą... — szepnęło dziewczę.
— A metryka ta — mówił dalej Paskal — będzie potrzebna, a nawet konieczna, przy ogłaszaniu zapowiedzi.
— W razie potrzeby można ją zastąpić aktem znania... — odpowiedział Paweł — a zresztą spodziewam się, że nim upłynie sześć miesięcy, Renata odszuka swoją matkę...
— Renata żyć nie będzie nim upłynie sześć miesięcy... — pomyślał przedsiębiorca. — Niema metryki urodzenia... Nic nie stracone...
— Pożegnamy cię, mój ojcze?
— Nie nadługo, czy tak?
— Pewno, nie na długo... ponieważ pozwalasz powrócić...
— Jeżeli się zobaczysz z ciotką Małgorzatą, nie mów jej o naszych projektach... Później będzie czas o tem ją uwiadomić i ja się tego podejmuję...