Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kończyło, że Herminia ocaloną została. Kochaj ją, tę twoją Herminię, jak ja ją już kocham tę młodą kobietę. Nie jestem o nią zazdrosną, ponieważ wiem dobrze, że w twojem sercu wystarczy uczucia dla nas obu!
San-Rémo ucałowawszy matkę, wybiegł z salonu. Promieniał nadzieją. Serce młodzieńca od dni tylu uciskane boleścią, odetchnęło nakoniec swobodniej.
Dla ocalenia Herminii potrzeba było cudu. Ów cud się spełnił; wierzył on w to teraz.

∗             ∗

Wypada nam obecnie choć w krótkości opowiedzieć szczegóły dwudziestu dwuletniego życia panny d’Auberive.
W długie opowiadania wdawać się nie będziemy, poprzestając na zaznaczeniu głównych tylko faktów.
Henryka po wydaniu na świat syna w mieszkaniu akuszerki na bulwarze Batignolles, odjechała jak wiemy do swojej ciotki, właścicielki zamku w okolicach Orleanu, hrabiny de Nancey, u której od czterech dni przebywała.
Trzy pierwsze dni szybko minęły. Czwartego dnia po południu, nadeszła depesza z Paryża do panny d’Auberive.
Przysłał ją Józef, stary kamerdyner jej ojca, a zawierała te słowa: „Racz pani wracać jak najspieszniej, mój pan ciężko jest chorym“.
We dwie godziny później, dziewczę nawpół nieprzytomne prawie z przerażenia, jechało wraz z wierną sobie Urszulą pociągiem drogi żelaznej.
Wieczorem przybywszy na stację w Paryżu spotkały