Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kwestji pieniężnej, przy naszem pierwszem widzeniu?
— Nie myśl o tem, a odpowiadaj prędko!
— A więc, moja matko, powiedz mi proszę, pytał, w czem mieści się twój majątek? W nieruchomościach, czy wartościowych papierach?
— Posiadam nieruchomości i walory pieniężne. Tych ostatnich wiele, bardzo wiele.
— Jakie mianowicie?
— Akcje dróg żelaznych, akcje Francuskiego Banku, renty przeróżne, i tym podobnie. Nie pomnę ogólnej cyfry tego wszystkiego, lecz wiem, że ona jest kolosalną!
— Masz matko swego notarjusza w Paryżu?
— Mam.
— Któż on jest?
— Pan F. ten sam, od którego otrzymywałeś miesięcznie po sześć tysięcy franków, dopóki cię haniebnie? z tego nie okradziono. Ów notarjusz nie wiedział od kogo pochodzą te pieniądze; kryłam się przed nim, tak jak przed całym światem się kryłam. Ach! byłam szaloną! teraz to poznaję! Dziś mi wszystko zarówno, ktokolwiekbądź prawdę by wiedział! Pierwszym obowiązkiem matki jest kochać swe dziecię, myśleć o jego szczęściu! A więc, tak! mam syna! głośno to wyznaję; syna, którego kocham, z którego dumną jestem! Nie okupuje się błędu kłamstwem i hypokryzją. Ale okupić go można miłością i poświęceniem bez granic! Uspokój się więc moje dziecię. Twoja matka nie wyrzeknie się ciebie! Mój notarjusz pan F. przyjdzie nam z pomocą w tym razie, nieprawdaż?
— Zapewne: on wiele ułatwić nam może.