Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czuwa i śledzi. Czuwać będzie noc i dzień. Mój rysopis rozesłano wszędzie. Zresztą wystarcza być nieznanym, ażeby ściągnąć podejrzenie. Niepodobna wyruszyć mi się teraz z Paryża. Gdybym to uczynił, ręka pierwszego lepszego policyjnego agenta pochwyciłaby mnie za kołnierz! Tonę, przybiwszy do portu. Moje nienasycone pragnienie miljonów w przepaść mnie wtrąciło. Jestem zgubiony!
Głowa nędznika ku piersiom się pochyliła; krople zimnego potu spływały mu po czole i skroniach. Nigdy kompletniejsze obezwładnienie nie ogarnęło człowieka.
Reakcja jednak wkrótce nastąpiła. Poczucie niebezpieczeństwa zbudziło w nim energję.
— Zgubionym? powtórzył, dla czego? Owo cudowne wskrzeszenie Fanny Lambert, to wyjawienie prawdy „in extremis“, są to kłamstwa dziennikarzów, dla utworzenia sensacyjnego artykułu. Zresztą, gdyby to i prawdą było, co mi to szkodzi? Na co im się przyda wiadomość, że Croix-Dieu był występnym, skoro Croix-Dieu zniknął i nie istnieje? Nie pochwycono Fryderyka Müller. i mnie nie pochycą? Komuby przyszło na myśl szukać mnie tu, w tym kącie?
Na wpół uspokojony tem rezonowaniem, Filip udał się na spoczynek, wsunąwszy swą torbę pod materace, na stoliku zaś przysuniętym do łóżka, położył nabity rewolwer.
Zgasiwszy świecę, zasnąć usiłował, sen jednak nie przychodził, aż w chwili, gdy brzask dzienny ukazywać się zaczął.
Jego sąsiad lokator nie spał zarówno.