Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wania. Ze trzydzieści strzelb stalo w porządku opartych o ścianę.
— Czy strzelby te są nabite? pytał Jobin.
— Część tylko ich, panie. Te których miano użyć do egzekucji uwięzionej w ostatnim akcie.
Tu wskazał reżyser ze dwanaście strzelb, w kozły ustawionych.
Jobin wziąwszy z nich jedną, wprowadził w lufę narzędzie służące do wyciągania kul, i wydobył kulę owiniętą grubym szarym papierem. Tęż samą czynność ponawiał trzy razy na trzech innych strzelbach z tymże samym rezultatem.
Reżyser patrzył na to osłupiały, przejęty zgrozą, nie wierząc własnym oczom prawie.
— Wielkie nieba! zawołał nakoniec z przerażeniem, załamując ręce. Boże miłosierny! Gdyby nastąpiło zakończenie tej sztuki, Dinah Bluet padłaby nieuchronnie przeszyta tyloma kulami!
— Na to rachowano też właśnie, odparł Jobin.
— Lecz zkąd, dla czego?
— Ja pana o to pytam? rzekł agent. Kto nabijał tę broń?..
— Ja panie.
— W jakiej porze dnia?
— Po południu. Lecz panie, mam nadzieję, iż mnie o podobną potworność nie oskarżą? jąkał reżyser, drżący i pobladły.
— Pana oskarżyć? Nikt niema tego zamiaru! Odpowiadaj więc spokojnie na zapytania. Drzwi tego składa czy pozostawały otwarte?