Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jerzy! Mimo to, jestem przekonaną, że gdyby odnalazł jaki sposób użycia przeciw mnie dowodów, jakie znajdują się w jego ręku, już byłby to uczynił. Nie może tego zrobić lub nie śmie, i jestem pewną teraz bardziej niż kiedy, iż nigdy już o nim nie usłyszę.
Książe Leon ze swojej strony, odganiał od siebie wszelką myśl o mężu Fanny; wspomnienie to burzyło go do głębi, przywodząc gorycz, coś nakształt wyrzutów sumienia.
Słyszeliśmy na owym nieszczęsnym wieczorze u pani de Tréjan jak jeden z gości twierdził, iż pan de Génin ów garbus podobny do Ezopa, obdarzony wstążeczką Legii honorowej, zajmował stanowisko naczelnika jakiegoś wydziału. Otóż ów wydział był prefekturą policji.
W następujący czwartek, korzystając z udzielonego sobie dozwolenia przez panią de Tréjan, pan de Génin przyprowadził z sobą owego przyjaciela z prowincji, bogatego ziemskiego właściciela w Périgord, pana de Lansac.
Ów parafianin, mógł mieć lat około czterdziestu sześciu, nic tak dalece wszelako nie zasługiwało na zwrócenie bliższej na niego uwagi.
Średniego wzrostu, krępy, okrągły, z wystającym brzuszkiem, przedstawiał postać dość pospolitego człowieka. Całe ubranie pana de Lansac było według dawnej mody zrobione. Tak krój czarnego fraka, jako i reszty garnituru, zdradzały niewprawną rękę krawca prowincjonalnego. Właściciel owego ubrania, nosił przy zegarku ogromne złote breloki; a trzy duże brylanty znacznej wartości, spinały gors jego haftowanej koszuli.