Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Od czasu do czasu każdy z nich starał się przegrać jakąś znaczną sumę pieniędzy. Lecz w takich okolicznościach grali przeciw sobie, nawzajem. Strony wypróżniał bank trzymany przez Champloup, i odwrotnie. Tym sposobem przegrane pieniądze wracały do wspólnej kiesy.
Salony były pełne gości, gdy baron się w nich ukazał.
Jedna ze słynnych śpiewaczek wraz z rozgłośnym natenczas tenorem, śpiewali wspólnie duet. Okrywano ich oklaskami. Wkrótce jednakże część muzykalna wieczoru sie ukończyła.
Pani de Tréjan otoczona gronem młodzieży z wyższych sfer towarzyskich, słuchała uśmiechając się prawionych przez nich grzeczności. Śmiech ten jej wszelako nie był naturalnym. Zdawała się być roztargnioną, jakby nawet smutną.
Ubraną była tego wieczora w tak oryginalną toaletę, przed przy wdzianiem której ona sama tylko chyba w Paryżu się nie cofnęła.
Jej biała suknia, a raczej „peplum“ zasiane złotemi haftami, otwierało się po nad przegubiem, dając odgadywać nogę wytwornych kształtów, przyodzianą w jedwabną. blado-różową pończochę, o drobnej stopie kopciuszka, obutej w złotem przyozdobione koturny.
W chwili, gdy zameldowano Filipa Croix-Dieu, Fanny powstawszy wyszła z pośród otaczającej ją młodzieży, pozostawiwszy ich zdumionymi tą niespodziewaną ucieczką, a zbliżywszy się do wchodzącego, ujęła go pod rękę, nie zostawiając nawet czasu na przywitanie się z sobą, i wyszepnęła z cicha:
— Ach! jakże późno przychodzisz baronie! Zaczę-