Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie dowie, co ze mną się stało! Może oskarżać mnie będzie o jaką zdradę? Może zachowa żal do mnie. Czyż jakiekolwiek pozostawi w swem sercu wspomnienie?
Sariol wydał okrzyk radości. Pamięć mu wróciła. Drżącą rękę wsunąwszy w kieszeń ubrania, wydobył klucz, i włożył go w zamek. Otworzywszy drzwi, wybiegł na schody, upadł i podniósł się znowu, w dwóch skokach przebył czarny słup dymu, a otworzywszy drugie drzwi na zewnątrz wybiegł na bezludną drogę, nie pytając dokąd ta droga prowadzi.
Dinah zrozumiawszy iż niepotrzebowała teraz obawiać się tego szaleńca, wybiegła z izby i zeszła na dół ze schodów.
Był już na to czas wielki. Pożar, podniecany ciągiem powietrza, wpływającego szeroko otwartemi drzwiami ogarnął całą facjatę. W chwili, gdy dziewczę wychodziło na dwór, część sufitu zapadła się z ponurym hukiem gromu.
Dinah pędząc w ciemności nad brzegiem drogi, którą ściany zabudowań i oparkanienia jeszcze ciemniejszą czyniły, zwróciła się w stronę ku Paryżowi, przyspieszając biegu o tyle, o ile wyczerpane siły na to jej pozwoliły.
W pól godziny przybyła straż pożarna z Charenton. Było zapóźno na ugaszenie ognia. Od dołu do szczytu rudera cała spłonęła.

II.

Nazajutrz po owej nocy, tak płodnej w tragiczne wypadki, Croix-Dieu przybył w południe do pani Gavard.