Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zach początkowe założenie i czynność naszego małego stowarzyszenia, jakie we trzech składamy.
— Do czego to może posłużyć? przerwał pan de Strény, na co kochany baronie przypominać rzeczy jakie tak dobrze znamy?
— Podoba mi się je przypominać, przerwał gniewnie Croix-Dieu. Proszę więc słuchać. Zresztą będę się starał być zwięzłym. Jesteście z pozoru oba skończonymi dżentlemenami, wszak należycie do wykolejonych. Jeżeli chodzicie z szykiem po ulicach Paryża, mnie to zawdzięczacie. Gdyby los nie był mnie stawił na waszej drodze w owym krytycznym momencie, wiemy wszyscy trzej gdzie znajdowalibyście się teraz. To wspomnienie niemiłem jest dla was, wiem dobrze. Nie zważając na to ciągnę dalej. Pewien weksel wydany przez was na mego bankiera ze sfałszowanemi podpisami, weksel, jakiego zapłacić nie byliście w stanie, byłby was zaprowadził na fatalną drogę, Wykupiłem ów weksel, który odtąd zostając w mym ręku, zdał was na moją łaskę i niełaskę. Gdym jednak dostrzegł pierwszorzędne wasze zdolności z których znaczne korzyści wyciągnąć było można, stałem się waszym wspólnikiem. Przedstawiłem was już moim przyjaciołom w różnych domach gry. Ja wam dostarczam pieniądze, wy dostarczacie swą zręczność, i dzielimy pomiędzy siebie korzyści z tych operacji.
— Czyż nie dokonywamy ściśle warunków umowy? przerwał pan de Strény.
— Okradając mnie trochę, rzekł baron. Zachowujecie lwią część dla siebie, wiem o tem, lecz widzieć