Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wynagrodzenie od swego pana?
Edmund wymienił przesadozną cyfrę.
— Dobrze, rzeki Filip. Gdyby cię markiz miał kiedy oddalić, natenczas ja przyjmę cię do siebie z podwyższoną płacą, a nadto, oddzielnie cię wynagrodzę za gorliwość okazaną dla dobra twojego pana. Przyjm teraz tę oto drobnostkę na rachunek przyszłego mego zadowolenia.
I jednocześnie podał mu bilet bankowy.
Ów tak wyborny argument przekonał do reszty służącego. Schował skwapliwie banknot do kieszeni.
— Pan baron może liczyć na moje współdziałanie, odpowiedział. Skoro tu idzie o dobro mojego pana, wszystko gotów jestem uczynić, a dowiedziawszy się co mi robić wypadnie, oddam się pod rozkazy pana barona.
— Robota twoja będzie nader łatwą i prostą. Czy wszystkie listy nadsełane do pana San-Rémo przez twoje przechodzą ręce?
— Tak, panie baronie. Odbieram je zwykle od odźwiernego.
— Otóż więc staraj się na przyszłość odróżniać koperty wszystkich listów. Jeżeli która z tych kopert będzie zapieczętowana lakiem zielonym, na którym zobaczysz dwie litery, naprzykład H. R. przybywaj do mnie natychmiast z doniesieniem, a w zamian za tę wdzięczność otrzymasz odemnie taki sam bilet bankowy, jaki przed chwilą dostałeś.
— Może pan baron liczyć na moją skwapliwość i akuratność. Czy to już wszystko.
— Nie jeszcze. Powiedz mi czy sobie przypominasz