Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sytuację, i wszystko byś stracił, gdybym ja nie przybył dla naprawienia tego.
— Cóż mogłem innego uczynić?
— Działać było trzeba.
— W jaki sposób? Herminia mnie nie kocha.
— Powiedziała ci to? odpowiedz? A zresztą gdyby ci nawet powiedziała, to jeszcze niczego nie dowodzi, tem więcej gdy nie mówiła ci wcale.
— Więcej niż gdyby mówiła. Okazuje mi jawnie swa obojętność.
— Ach! mój kochany, zawołał Croix-Dieu, ta oziębłość jest właśnie wyznaniem, bardzo znaczącem z jej strony wyznaniem.
— Wytłumacz mi to jaśniej baronie.
— Posłuchaj mnie. Twoje stanowisko wobec wicehrabiego Armanda, jest najlepszem w świecie. Stanąłeś, w obronie tego starego dżentelmena z nieporównaną szlachetnością. Biłeś się za niego, omal nie utraciłeś dlań życia. Kocha cię on za to, czuje najżywszą wdzięczność, uważa cię jak syna, i pieści nadzieję, jak mi o tem pisałeś, aby mógł widzieć pomiędzy tobą a Herminią, rosnąca, poufność braterską. Nic łatwiejszego dla. tej młodej kobiety, sam przyznaj, jak wypełnić owo życzenie męża i stać się siostrą dla ciebie. Gdyby jej serce było wolnem zupełnie, znalazłbyś ją uprzejmą dla siebie, poufałą, wesołą, z uśmiechem na ustach, a wtedy powiedziałbym tobie: „Miałeś słuszność Andrzeju, ona nie kocha ciebie“. Tymczasem ona udaje, z naiwnością podobną twojej, udaje tę niewytłómaczoną oziębłość, tę nieprawdopodobną antypatją, chcąc tym spo-