Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

toalety od pierwszej modystki, trzech służących i pięćdziesiąt luidorów miesięcznie do twojej kieszonki, a to wszystko ma się rozumieć tylko tymczasowo. Za dziesięć miesięcy, będziesz miała pałac, sześć koni na stajni i sto tysięcy franków rocznego dochodu. Sądzę, iż podobną propozycję przyjąć można bez wachania. Nie odmawiaj mi więc pani. Uczynię cię szczęśliwą, gdyż kocham cię szalenie! Zresztą, czyż mogłabyś coś lepszego znaleźć?
Dinah ukrywszy twarz w dłoniach stała w milczeniu, pierś tylko jej podnosiła się przyśpieszonem tchnieniem.
Oktawiusz zbliżył się ku niej z miną tryumfującą.
Dziewczę, podniósłszy głowę, załamało ręce. Jej blada twarz była zalaną łzami. Wybuchnęła łkaniem. Gwałtowne spazmy miotać poczęły jej szczupłą, giętką postacią.
Nie jesteśmy w stanie wyrazić osłupienia Oktawiusza na widok tego, przekonanego dotąd, iż mistrzowsko rzecz całą poprowadził.
Wobec tej ciężkiej boleści, całkiem niezrozumiałej dla siebie, a której uczuwał się być winnym, stał oniemiały z otwartemi ustami w prawdziwie komicznej postawie.
— Co to jest? zawołał nareszcie, ja nie pojmuję o co pani na mnie się gniewasz. Panno Dino, powiedz mi, proszę, w czem przewiniłem?
Dziewczę uciskane łkaniem, nie było w stanie zaraz odpowiedzieć. Uspokoiwszy się nieco wyjąknęła:
— Ileż pogardy spotkało mnie, ile wstydu, o Boże! Och! ów zawód sceniczny, ten teatr, gdzie spodziewa-