Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Może teraz tam pójdziesz? A nie wspominając zupełnie o spełnieniu tej strasznej zbrodni, dodał pan de Faviéres, powiedz jej, że proszę bym mógł być co najrychlej przez nią przyjętym. Gdyby panią baronową zdziwiło to moje żądanie o tak niewłaściwej godzinie, oświadcz, że nie przybywam jako odwiedzający, lecz jako urzędnik. Wyrazy te, przygotują już niejako panią Worms do strasznej wiadomości, jaką jej przyniosę. Spiesz się i wracaj co rychlej z odpowiedzią.
Hortensja wyszła.
W chwili, gdy drzwi otwierała, nowa osobistość ukazała się w progu, składając niski ukłon obecnym urzędnikom.
Był to młody mężczyzna dwudziestoośmioletni, średniego wzrostu, bardzo szczupły, skromnie ubrany, nie odznaczającej się niczem powierzchowności nawet gminnej nieco. Jego twarz matowo blada, z sinawemi na policzkach konturami, starannie wygolona, nadawała mu pozór prowincjonalnego aktora, przybyłego dla zaciągnięcia się do jakiej trupy w Paryżu. Czarne gęste włosy miał krótko przycięte.
— Jak się masz, Jobin, rzekł mu pan Boulleau-Duvernet, z gestem protekcjonalnej dobrotliwości. Prefektura cię tu przysyła?
— Tak, panie sędzio śledczy, odrzekł przybyły, pan naczelnik policji oddaje mnie pod pańskie rozporządzenie.
— Cieszę się, że wybrał ciebie. Jesteś agentem gorliwym, inteligentnym, sprytnym, byłeś mi w wielu razach nader pożytecznym.