Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jakąż to wstążeczkę nosisz przy butonierce?
— Wstążeczkę od wojskowego medalu.
— Jesteś więc byłym żołnierzem.
— Tak, z czasów Włoskiej kampanji.
— Dobrze, oprowadź mnie.
Jan Lépaul zwrócił się w stronę biura, komisarz wraz z sekretarzem szli za nim.
— To tu, panie, rzekł były żołnierz z cicha, wskazując palcem drzwi na pół przymknięte.
Komisarz wszedłszy, oniemiał przez chwilę z trwogi wobec strasznego widoku, jaki mu się nagle przedstawił.
Bankier leżał na wznak, rozciągnięty na kobiercu, z zaciśniętemi rękoma, pośród wielkiej kałuży krwi zakrzepłej. Rana, skutkiem przerżnięcia gardła, była tak szeroką i głęboką, że nieszczęśliwy musiał umrzeć piorunującą śmiercią, nie wydawszy najmniejszego krzyku. Jego oczy otwarte wyrażały przerażenie.
Nie było jakichkolwiek śladów, aby ów pokój, w którym spoczywał trup bankiera, miał być przed chwilą widownią jakiej gwałtownej sceny. Meble znajdowały się na właściwych miejscach. Świeca stojąca na stoliku wypaliła się do ostatka. Kasa, jedna z owych kas nowej konstrukcji, udaremniająca najzuchwalsze usiłowania złodziei, była na oścież otwartą. Klucz, tkwiący w zamku, przekonywał widocznie, że włamanie miejsca nie miało.
Komisarz, zbliżywszy się do tej kasy żelaznej, zaczął przeglądać jej wnętrze. Znalazł tam akcje bankowe i różne inne walory, prócz czego kilka worków drobnej monety po tysiąc franków w każdym, lecz ani