Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

docznie przez jakąś znakomitą osobistość. Spostrzegłam to zaraz i przekonasz się, że on nie wejdzie w ulicę, des Marais, ale zatrzyma się, patrząc, czy idziemy w prawo lub lewo, czy wprost przed siebie. Ach! ja mam wzrok bystry moje dziecko!
Stara kobieta nie myliła się bynajmniej; następstwa potwierdzały jej przewidywania. Dinah Bluet nic nie odpowiedziała, myśląc, że ciotka miała słuszność.
Zatrzymały się obie przed starym wysokim domem przy ulicy des Marais Saint-Martin i Dinah dzwoniła po kilkakrotnie zanim odźwierny furtkę w bramie otworzył.
Gdy weszły i zamknęły drzwi za sobą, mężczyzna, w niebieskich okularach poszedł dalej z miną obojętną, spojrzawszy jednak bacznie poprzednio na numer domu. Oktawiusz toż samo uczynił, a spostrzegłszy wlokącego, się fiakra, wsiadł weń, rozkazując się zawieść na ulicę Caumartin.
Po raz pierwszy od wielu tygodni anemiczny spadkobierca miljonów nocował w domu.
Mężczyzna w okularach, zatrzymał się, spojrzał na odjeżdżający powóz, a następnie zwrócił się w stronę, z której przybył, będąc pewnym, iż ów służący tak samo uczyni, poczem zwolnił kroku, tak iż ten ostatni wkrótce go dosięgnął, a korzystając z chwili, gdy ten przechodził obok niego:
— Pozwól pan, rzekł, dwa słowa.
— Hę? co takiego? rzekł sługa, wyniośle, mierząc spojrzeniem od stóp do głowy niezbyt elegancko ubra-