Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na nią nie zasłużyłam. Czuję iż braknie mi sił do zniesienia czegoś podobnego! Osłoń mnie swoją opieką, Gilbercie. Broń mnię i ocal!
Oddzielony od wicehrabiego i Walerji pnącemi się tylko krzewami i liśćmi, po za któremi się ukrył, Fryderyk Müller był niewidzialnym świadkiem powyższej rozmowy. Posiadł tajemnicę dwóch istot, gorąco się kochających, mimo, że ani jednego wyrazu miłości nie wymówiły ich usta. Domyślił się, że Gilbert posiadać musiał klucz od furtki. Poznał ich nocne schadzki w małej altance ogrodowej i z radością szeptał sobie:
— Baron Worms zabrał mi moją kochankę. Nadejdzie dzień niezadługo, w jakim rzucę mu w twarz zdradą jego żony! Niewinna dotąd owa platoniczna tkliwość inne wkrótce przybierze rozmiary.
Nazajutrz Müller wrócił do agencji Roch i Fumel, i połączył się na nowo z prawą ręką tegoż zakładu, nieoszacowanym Picolet’em.
Sta... Pi. został proszonym przezeń o rozpoczęcie swej śledczej pracy, wszakże tym razem nie nad Aliną Pradier, ale nad żoną barona Worms.
Picolet rozpoczął bezzwłocznie swój nadzór po nad zakochanemi, co lubo nie przyniosło na razie rezultatów pożądanych, w dalszej przyszłości nie chybiło celu.
Baron Worms okazywał się być coraz więcej brutalnym, coraz bardziej zobelżał swą żonę, czyniąc tym sposobem wspólne pożycie małżeńskie niemożebnem.
Pewnego dnia w przystępie szalonego gniewu, poważył się unieść rękę na Walerję.
Od owej to chwili zrodziło się w umyśle baronowej