Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żadnych badań. Czynność moja ogranicza się na przedwstępnem zwykłem sądowem postępowaniu. Wspomniona więc sprawa ani na krok się nie posunęła. Pozwól mi pan pójść teraz do pana Presles.
Jobin wszedł do pokoju pod numer 4-ty.
Gilbert de Presles, jak o tem mówił żandarm, przebiegając gorączkowo pokój przez czas długi, rzucił się wreszcie na krzesło znużony. Skoro wszedł Jobin, podniósł się i zbliżył ku niemu.
— Panie, zawołał, zbliżając się do Jobin’a, od wielu godzin, od pierwszej chwili mego niewyjaśnionego przyaresztowania, spotykam ludzi, którzy nie wiedzą lub niechcą mi nic powiedzieć. Jeżeli pan coś wiesz, powiedz mi proszę, za co i dla czego uwięziony zostałem?
Jobin utkwił w obliczu pana des Presles toż samo badawczo spojrzenie, za pomocą którego poprzednio pragnął wniknąć w głąb duszy baronowej.
Wicehrabia nie spuścił wzroku.
— Zapytujesz mnie pan o powód przyaresztowania? rzekł zwolna agent. Zdaje mi się, iż lepiej niż każdy kolwiekbądź inny pan znać to winieneś?
— Przysięgam na honor, nic niewiem.
— Na honor, doprawdy? odparł Jobin z ironją.
— Ach! zawołał Gilbert, pan mi nie wierzysz?
— Tak jest, nie wierzę!
Usłyszawszy owo, tyle ubliżające sobie zaprzeczenie, pan de Presles zawrzał gniewem, zapomniawszy o swej sytuacji. Oburzył się w nim człowiek z wyższego świata. Oczy mu się zaiskrzyły.
— Panie! zawołał z groźbą, podchodząc do agenta,