Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 2.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szczęśliwą awanturnicą, zbogaconą książęcym majątkiem i zastawiającą sidła na nową jaką zdobycz.
— Nie wierz temu, odparł Tréjan. Świat nie jest tyle niesprawiedliwym.
— Świat sądzi z pozorów, przerwała Fanny, a wszelkie pozory są przeciw mnie. Rozgłoszono że Aleosco był moim kochankiem. Czyż mogli mówić inaczej? Sam książę starał się rozpowszechniać te wieści, ażeby lepiej ukryć nasze małżeństwo. Pozbawioną jestem przynależnego szacunku, o czem ty Jerzy wiesz najlepiej, ponieważ tu wszedłszy, sądziłeś mnie, jak inni. Miałam słuszność mówiąc tobie, że nie mam prawa ni kochać ni być kochaną, ani szczęśliwą. Jeden błąd z mej strony, obrzucono by mnie błotem, a do wszelkiego błota wstręt czuję! Oto dla czego nie powinniśmy się widywać, dodała po chwili milczenia.
— Nie widzieć ciebie, wyszepnął Tréjan, czyż to podoba?
— Tak być musi, jest to koniecznem.
— Zapominasz, że cię kocham.
— Dla tego to właśnie trzeba wznieść zaporę pomiędzy nami. Obawiam się ciebie i siebie samej.
— W jaki sposób możesz mi zabronić widywania siebie?
— Ucieknę.
— Pójdę za tobą wszędzie.
— Udam się tak daleko i ukryję się tak dobrze, że mnie nie odnajdziesz.
— Jakto, wyjechałabyś z Paryża?
— Bezzwłocznie, jeśli mnie zmusisz ku temu.
— A więc, zawołał, zdruzgotałabyś mi serce?