Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 1.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i obecnie dać je gotowam.
— Nie o to mi chodzi. Chciałażbyś pani zarobić więcej? W miejsce pięciuset franków otrzymać tysiąc?
— Nie odmawia się podobnej propozycji.
— A więc, dam je pani w ciągu dni czterech. Uważasz pani, w ciągu dni czterech, jeżeli w pomienionym zakresie czasu ta młoda osoba będzie w stanie opuścić dom pani.
— Rzecz to przytrudna nieco do spełnienia, odrzekła pani Angot. Skoro jednakże panu tak wiele na tem zależy i chcesz mnie za, to hojnie wynagrodzić, będę się starała zadość uczynić pańskiemu żądaniu. Da się to zrobić, mam nadzieję.
Po otrzymaniu potwierdzającej odpowiedzi. Robert wyszedł na bulwar, a, przywoławszy fiakra, wsiadł, polecając jechać woźnicy na ulicę Ville-l’Eveque pod numer wskazany.
Pałac, przed którym się zatrzymali był bardzo stary i obszerny; wznosił się on pomiędzy dziedzińcem a ogrodem. Podobnie wspaniale wielkopańskie rezydencje w czasach dzisiejszych, rzadko dostrzedz się dają.
Robert zadzwonił do bocznych drzwi, umieszczonych przy bramie, a za otwarciem ich, wszedł w rozległy dziedziniec, słabo oświetlony lampą, rzucającą blask z mieszkania odźwiernego, i mosiężną latarnią, zawieszoną w przysionku.
Ów pałac, zbudowany za Ludwika XIII, składał się z rozległego trzypiętrowego korpusu i dwóch mniej wysokich piętrowych boków, tworzących pawilony.
Przybyły, którego odźwierny niskim powitał ukło-