Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 1.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziesty rok życia, stanąwszy przed ojcem, powiedziała mu, że czas upłyniony, a z nim wszelkie rozmyślania nie zmieniły jej uczuć, ani postanowienia, ale przeciwnie, wzmocniły je więcej, zkąd widząc, iż takowe w niej nigdy się nie zmienią, prosi go po raz ostatni o zezwolenie na małżeństwo z Grontranem.
Przerażony oporem, jakiego się nie spodziewał, markiz postanowił walczyć do ostatka, mając nadzieję, że jego wola złamie opór córki.
— Powody, rzekł, jakie mi nakazywały uważać związek z hrabią de Randal, jako nieszczęście dla ciebie, istnieć nie przestały. Isnieją one dziś bardziej, niż kiedy. Tem mocniej przeto jestem przeciwny temu małżeństwu. Nie mów mi o tem. Wszelkie twoje błagania będą nadaremne. Nie zmienię mego postanowienia!
— Zapominasz mój ojcze, odrzekła Klotylda, że od jutra pocznę być pełnoletnią, panią siebie, a tym sposobem mogącą rozrządzać swoją przyszłością.
— Jak to, wbrew mojej woli? zapytał starzec osłupiały, słysząc podobne zuchwalstwo.
— Niestety! tak, ojcze. Wiesz dobrze, że prawo upoważnia mnie do tego.
— Wiem o tem. Lecz obok tego wiem zarówno, iż w świecie, do którego należymy oboje, nie zdarzyło się dotąd, ażeby córka, zapominając przynależnego dla ojca poszanowania, depcząc wstyd wszelki, użyła prawa jako broni przeciw roztropności i dziecięcemu przywiązaniu. Ty sama czujesz, że to byłoby nikczemnem!
— Możesz-li być nikczemnem to, na co prawo zezwala?