Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 1.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
II.

— Klotyldo! zaczął mężczyzna, hamując niecierpliwość, co znaczy to poruszenie głową?... czy mi nie wierzysz?
— Tak! pomimo wszystko, przyznają.
— A jednak przysięgam ci.
— Nie przysięgaj! żywo przerwała. Na co się to przyda? Jesteś panem swego postępowania i nie żądam, abyś mi zdawał z niego rachunek. Widzę dobrze, że mój wpływ, jaki miałam niegdyś na ciebie, nie istnieje i że nie zmienisz swego sposobu życia, to próżno! pozwól mi jednak sobie wyjawić, ile cierpię, ile się trwożę, widząc z dniem każdym zagłębiającą się przepaść, nad którą stanąłeś! „Wszystko stracone oprócz honoru“, pamiętaj o tem Gontranie, i strzeż się, ażeby honor nie ucierpiał w tem strasznem rozbiciu.
Gontran dobył cygaro z eleganckiej cygarniczki i zapalił.
— Czy to już wszystko? zapytał wzruszając ramionami.
— Nie jeszcze.
— Spiesz się więc, proszę, bo mnie czas nagli!
— Ach! czyż nie obudzi się w tobie litość nademną? mówiła łzawym głosem młoda kobieta. Widzisz ile cierpię. Gdybyś czuł, jakie ogarnia mnie przerażenie podczas nocy, skoro pozostawiona tu sama, usłyszę hałas ponury, krzyki przyzywające pomocy tuż pod mojem oknem, jakie budzą ranie nagle. Usuńmy się ztąd, uciekajmy! wołała składając ręce błagalnie, ta strona miasta jest niebezpieczną. Dziwne przeczucie powiada-