Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 1.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ręką rozerwała kopertę, a głos jej drżał, gdy czytała, co następuje:
„Drogi mój bracie, Bóg mnie przyzywa do siebie. Dni mego życia już policzone, a może nawet godziny. Pielęgnujący mnie doktór nie ukrywa tego przedemną. Nie zobaczymy się już więcej, mimo wzajemnego naszego przywiązania, gdyż tobie zarówno jest niepodo bnem przybyć do mnie, jak i mnie przyjechać do ciebie.
W tym liście, jaki zapewne ostatni odbierzesz, kreślony mą ręką, załączam prośbę o uczynienie pewnej, ofiary z twej strony, i mam nadzieję, że mi nie odmówisz.
Pragnę przed zgonem widzieć i uścisnąć Henrykę. Miej odwagę rodzielić się z nią na czas krótki. Niech przyjeżdża zamknąć mi powieki... Niech przyjeżdża... a niechaj się spieszy! Żegnam cię drogi mój bracie a raczej „do widzenia“ tam... w górze! kochająca cię siostra

Hrabina de Nancrey.“

Pan d’Auberive słuchał czytania ze spuszczoną głową. Lewą ręką otarł dwie łzy, spływające mu na policzki i gdy Henryka skończyła wyszepnął:
— Biedna siostra!... wiedziałem... wiedziałem od dawna że jej nie zobaczę, a mimo to serce mi się ściska, gdy o niej wspomnę. Ma słuszność pisząc: „Do widzenia... tam... w górze!“... ponieważ chwila jest bliską, gdzie i ja z nią się połączę!... Henryko... drogie me dziecię, dodał zwracając się ku córce, po raz pierwszy w życiu rozłączyć się nam z sobą przyjdzie. Jestem pewien że i ty również nie chciałabyś się sprzeciwiać