Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wiedziałem w jaki sposób motywować mój upór w odmowie a nie chciałem zadrasnąć dwóch dobrych chłopaków, którzy naprawdę nigdy mi nic złego nie zrobili, jak to powiedział Hieronim Aubert.
— Przynajmniej, — mówiłem — przyrzeknijcie mi że nie zatrzymacie mnie dłużej nad pięć minut...
— Dobrze... Wreszcie będziesz swobodny, i opuścisz nas jak tylko sam będziesz chciał....
— I nie będziemy pić więcej jak jedną butelkę?...
— Jedną butelkę każdy... to już postanowiono...
opuściłem głowę, i po raz pierwszy od mego ślubu, wszedłem do szynku...
Ah! — mówił dalej Piotr Landry w uniesieniu — ah! dla czego drzwi tego przeklętego szynku, gdy w nie wchodziłem, nie zatrzasnęły się przedemną, i nie zgniotły mnie sobą zanim próg przestąpiłem!...
Dla czego nie umarłem wtedy! przynajmniej nie potrzebowałbym żyć, z rozpaczą w sercu i hańbą na czole!
Szynkownia była przepełniona. Hieronim zażądał oddzielnego gabinetu. Nie było wolnego. Umieściliśmy się więc we wspólnej sali, przy małym stoliku, tuż obok kontuaru. Przyniesiono nam wino....
Wprost mnie był zegar. Patrzyłem się na wskazówki w chwili kiedy Hieronim odkorkowywał pierwszą butelkę i powiedziałem sobie:
— Zrobiłem to o co mnie prosili... Nie będą więc mieli prawa posądzać mnie o dumę i wzgardę dla nich... Jakiebykolwiek teraz były ich zamiary, opuszczę ich za dziesięć minut...