Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/501

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A ja ci powiadam, że subjekt od Morela dobrze widział!...
— Widział powiadasz?... Widział tego trupa... — Co tam gadasz o jakimś trupie!... Człowiek był zdrów jak ryba...
— Głupiś... Od godziny był pod wodą i opił się jej więcej niż potrzeba...
— Nawet tyle nie łyknął od czego by się mysz utopiła.
— A najlepszy dowód, że zanieśli trupa do domu pogrzebowego, do Morgue... bo go nikt nie zna w tym cyrkule...
— Do Morgue?... jeszcze czego!... takiego franta co miał przy sobie pyszną sikorę[1] i pełną kieszeń żołdaków[2]!... Niegadaj głópstw!... widzisz no go! Jaki ci wyświeżony!...
— A ty byś też nie wydziwiał... kiedyś nie widział, niedobitku jakiś. O!... no, kiedyś taki mądry to gadaj mi zaraz... więc co z nim zrobili!?... No gadaj zaraz.... Co z nim zrobili!?...
— Wielka mi rzecz, włożyli go do dryndy, policyant się posadził obok niego i zawieźli do domu!... Cóż mieli robić!...
— A ja ci mówię, że nie!
— A ja ci mówię, że tak!...
— A ja ci mówię, że do Morgi!

— A ja ci mówię, że do domu!...

  1. Zegarek.
  2. Złotych pieniędzy.