Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/479

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
XXXIV.
Jakób Lambert uszczęśliwia.

Powoli, jednakże, uniesienia podmajstrzego zmniejszały się, objawy wdzięczności jego, za dobrodziejstwa pana Verdier Lucynie i Andrzejowi de Villers okazywane, stały się spokojniejsze; nareszcie zgodził się powstać, ku wielkiemu zadowoleniu Jakóba Lambert, którego te gwałtowne manifestacye męczyły nadmiernie.
Rozmowa na chwilę przerwana przez ten patetyczny epizod, mogła wrócić się do normalnego biegu.
— Mój Piotrze, czyś spełnił polecenia jakie ci dałem przed godziną, do pana de Villers? — spytał ex-kapitan podmajstrzego.
— Tak panie — odpowiedział ten ostatni — ale to co pan kazał mu powiedzieć, nie podobne było do tego o czem się w tej chwili dowiedziałem... Powtórzyłem pana własne słowa, „że pan de Villers może tymczasowo objąć napowrót swoje obowiązki, i że nie potrzebuje się obawiać natychmiastowej denuncyacyi i śledztwa, i dany mu jest tydzień czasu dla udowodnienia swojej niewinności...
— Cóż on na to?...
— A cóż miał mówić biedny chłopiec, odpowiedział, że jest bardzo wdzięczny pryncypałowi, za to, że mu daje możność usprawiedliwienia się, ale że nie obejmie swoich obowiązków dopóty, dopóki wszystkie wątpliwości rozpro-