Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/443

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

a teraz, gdy już powziął i wykonał to straszne postanowienie, i gdy już sądził się uwolnionym raz na zawsze od jedynej ludzkiej istoty, która go mogła zgubić, oto nowe niebezpieczeństwo zjawiło się niespodzianie!... Zbrodnia tak ohydnie spełniona miała świadka, a tym świadkiem była jego własna córka, albo przynajmniej ta, która wobec świata całego to miano nosiła!...
Stanowczo, fatalność jakaś zawzięła się, aby go zniszczyć, zgubić, aby go zmusić do przegrania, w tej strasznej grze z losem...
Co robić?... jakie powziąść postanowienie!?...
Czyż trzeba będzie, dla zapewnienia sobie spokoju, i bezpieczeństwa, i Lucynę unicestwić, jak to już zrobił z Maugironem?...
Ta okrutna myśl przebiegła przez głowę Jakóba Lambert, ale, musiemy to przyznać, odepchnął ją ze zgrozą, ze strachem, ze wstrętem...
Człowiek ten, chociaż tyle już spełnił niegodziwości, nie miał jednak przy tem wszystkiem serca tygrysiego. Myśl zabicia młodej dziewczyny oburzyła go, i po krótkiem wahaniu, któreśmy już wyżej zaznaczyli, pobiegł ratować Lucynę.
Przed opowiedzeniem naszym czytelnikom, sceny jaka nastąpiła, musiemy im wyjaśnić przyczynę obecności panny Verdier na Tytanie, o tak późnej godzinie, i w chwili gdy Jakób Lambert mógł wszystkiego innego prędzej się spodziewać niż ujrzenia jej przed sobą...
Ex-kapitan Atalanty, jak powiedzieliśmy, zamknął się w swoim pokoju, po długiej rozmowie z Piotrem Landry; rozmowie, której już znamy szczegóły i zakończenie