Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Pani znajduje? — jąkał młody człowiek, nie wiedząc co mówi.
— Tak jest, i to źle... załatwiłam co było najpilniejszego. Bankier mojego ojca dał pieniądze natychmiast, i oto weksle podpisane i akceptowane przez nasz dom... Wszystko jest zapłacone, i katastrofa tej nocy redukuje się tylko do straty materyalnej, znacznej to prawda, ale która nie prowadzi do ruiny naszego domu, ani też nie przyniesie uszczerbku naszemu kredytowi....Jutro wybiorę godzinę i wyznam wszystko. Mój ojciec jest dosyć bogaty, aby znieść podobną stratę, i dzięki niebu jest dosyć sprawiedliwy aby pana nie czynić długo odpowiedzialnym za nieszczęście, co do którego jesteś zupełnie niewinny... Wiem dobrze że z razu, gniew jego będzie straszny, ale ja ukoję pierwszy wybuch, to zapewniam pana że się wkrótce uspokoi... Nakoniec, aby wszystko jednem słowem wyrazić, mam nadzieję, panie Andrzeju, że pan będzie mógł zatrzymać nadal swoje stanowisko wpośród nas.
Młody człowiek spuścił smutnie głowę.
— Czy pan nie dzielisz mojego przekonania?... — spytała Lucyna.
— Niestety, nie, pani!
— Dla czego?... Wątpisz pan, aby mój ojciec był sprawiedliwy?...
— Nie pozwoliłbym sobie wątpić — odpowiedział kasyer — ale na nieszczęście pan Verdier będzie w swojem prawie jeśli mi będzie czynił wyrzuty, które ja sobie sam z goryczą najgłębszą od dzisiejszego dnia robię... Jestem winien!... powinienem się był zastanowić nad odpowiedzialnością, jaką ściągam na siebie, i nie opuszczać tej