Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cha na tym świecie, tylko pieniądze, a to co pani uważasz za miłość, jest obrzydliwą nienasyconą chciwością!...
— Pozwól pani abym cię opuścił — odpowiedział po chwili młody kassyer — czas uchodzi, a pani wie, że jest zwyczaj przedstawiać weksle i rachunki do inkassy rano...
Mówiąc to, Andrzej wszedł szybko na schody, które prowadziły do jego pokoju, i wrócił z kapeluszem w ręku.
— Wezmę powóz — kończył — aby wrócić prędzej...
— A ja — odpowiedziała Lucyna — zasiadam w biurze aż do pańskiego powrotu... Jeżeli przyjdą klijenci to ich przyjmę, a jeżeli trzeba będzie coś zapisać, bądź pan spokojny, załatwię wszystko sumiennie; znajdzie pan dziennik w doskonałym porządku...
— Dowidzenia, z panią... Oto klucz od kassy...
— Idź pan, panie Andrzeju... i bądź pan pewnym, że mój ojciec będzie panu wdzięcznym za przysługę, jaką nam dziś oddajesz...
De Villers wyszedł z biura, i udał się prędko do bramy zakładu, która wychodziła na port morski. Była to godzina odpoczynku robotników. Jedni jedli śniadanie w samym zakładzie; inni, w dosyć dużej liczbie, nie mogli się oprzeć pokusie, napicia się kiepskiego wina, i wydawali w szynku część zapłaty, jaka im za dzień przypadała.
Piotr, stary podmajstrzy, siedząc na ławce obok bramy, miał przy sobie wszystko, co stanowiło jego śniadanie, to jest, połowę bochenka chleba razowego, kawałek wędliny i szklankę wody czystej; ale nie jadł i zdawał się być pogrążonym w głębokich rozmyślaniach.