Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Do pioruna! — rzekł jeden z nich — chciałbym, aby to bydle bezmyślne prędko już było na dole między nami!
— Nie lubię widzieć nic podobnego! Ładna rzecz stać tak na jednej nodze na siódmem piętrze a pod sobą mieć tylko próżnię!...
— To robi ten sam efekt co uderzenie kułakiem w brzuch; aż mnie mrowie od stóp do głowy przechodzi!
Widać że i drudzy towarzysze śmiałka doświadczali tegoż samego uczucia, bo zaczęli jednogłośnie ze wszystkich sił krzyczeć na niego.
— Gribouille ośle jeden! nie zleziesz ty mi zaraz ztamtąd! Bałwanie!
Ale ich głosy pomimo, że donośne i bardzo wyraźne, nie mogły być słyszane na tak wielkiej wysokości....
Nacieszywszy się swoim tryumfem młody człowiek nazwany a raczej przezwany Gribouille, przywiązał mocno bukiet na wierzchołku komina, i zabierał się do odwrotu, lecz w chwili gdy już miał wracać tą samą drogą niebezpieczną, którą przyszedł, zrobił fałszywy krok, stracił równowagę i zniknął z przed oczu patrzących.
Koledzy jego wydali jednocześnie okrzyk przerażenia, i rzucili się wszyscy w drugą stronę domu, myśląc że znajdą nieszczęśliwego młodego człowieka, rozciągniętego na bruku w postaci massy skrwawionego błota, bo według wszelkiego prawdopodobieństwa nic się stać nie mogło innego, chyba jakiś cud który by go mógł ocalić....
Można sobie wyobrazić ich zdziwienie, kiedy nie ujrzawszy go na ziemi podnieśli w górę oczy, i spostrzegli nierozważnego zuchwalca zaczepionego głową na dół o dzie-