Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Panna do towarzystwa.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miał dwóch wspólników, pracujących dla niego i kończę ponownie, stwierdzając winę Raula de Challins, co do dwóch faktów: usunięcia trupa i kradzieży testamentu, żądam więc aby prawo zostało tu zastosowane z całą surowością!
Szmer głuchy słuchaczy, szmer pochwalający raczej, aniżeli przeczący, rozległ się po sali, po usłyszeniu powyższej konkluzyi prokuratora. Następnie dano głos obrońcy.
Filip był bardzo wzruszony, lecz wprędce zapanował nad sobą; głos jego słaby z początku, jakby złamany, wkrótce stał się czystym i dźwięcznym.
Podniósł wszystkie zarzuty, jedne po drugich, wziął sobie za zadanie dowieść, że były nielogiczne, nieprawdopodobne i zachwiał od samych podstaw rusztowaniem, tak sztucznie na pozór zbudowanem przez prokuratora.
Zwolna ożywił się, i jakgdyby uniesiony szlachetnem oburzeniem, wzniósł się aż do krasomówstwa.
Kiedy usiadł, i podał rękę Raulowi, burza oklasków wstrząsnęła salą.
Prezes powstał z miejsca i rzekł surowym głosem:
— Wszelkie manifestacye, tak pochwalające jak wyrażające niezadowolenie, surowo są zakazane. Jeżeli milczenie w tej chwili nie zapanuje, każę opróżnić salę.
Zapowiedzenie to wywarło skutek natychmiastowy.
Po upływie paru sekund, można było usłyszeć latającą muchę.
Prokurator generalny chciał zabrać głos.
Prezydujący wstrzymał go.
— Zanim wysłuchamy repliki prokuratoryi, chciałbym wybadać świadków, których wezwałem dziś na mocy władzy dyskrecyonalnej, nadanej mi artykułem 269 kodeksu postępowania kryminalnego.
Filip zadrżał i spojrzał na Raula.
Raul był całkiem spokojny, zdawał się nie uważać, że oczy kuzyna były na niego zwrócone.
Baronowa de Garennes, która, po złożeniu zeznania, pozostała w audytoryum, zapytywała siebie z instynktownym niepokojem: — Cóż to mogą być za świadkowie w ostatniej chwili?...
Oczekiwanie nie trwało długo.
Na znak dany przez Prezesa, Pisarz sądowy zawołał:
— Julian Vendame!
Filip zbladł straszliwie. Ręce jego konwulsyjnie wpiły się w balustradę, około której stał.
Zamiast wezwanego świadka, ukazał się inspektor Bezpieczeństwa, Jodelet.
— Julian Vendame umarł, panie prezesie, rzekł, w chwili powołania go przed Pańskie oblicze odebrał sobie życie.
W audytoryum dało się czuć ogromne wzruszenie, wszyscy dyszeli.
Filip odetchnął swobodniej.
Jodelet mówił dalej:
— Lecz przed śmiercią podpisał deklaracyę, którą mam zaszczyt przedstawić.
I inspektor przesłał Prezydentowi deklaracyą, redagowaną przez doktora Gilberta, a podpisaną przez Vendama.
Baron de Garennes obłąkanym wzrokiem szukał wyjścia.
Czuł się zgubionym. Było to jednak jeszcze niczem wobec tego, co miało nastąpić. Sufit sali zdawał się spadać na jego głowę, kiedy głos Pisarza dał się słyszeć:
— Pan hrabia Gilbert de Vadans.
— Panna Genowefa de Vadans.
Dwa straszne krzyki dały się słyszeć jednocześnie.
Jeden wydany przez baronowę de Garennes, która nagle utraciła zmysły z przerażenia, drugi przez Filipa, kiedy ujrzał wchodzącą Genowefę, bardzo jeszcze bladą, lecz żyjącą, wspartą na ramieniu Gilberta.
— Więc umarli wstają z grobu, wyjąknął Filip w obłąkaniu, — milczcie widma! milczcie! oddalcie się! Wyznaję wszystko! Raul jest niewinny! Wszystkie te zbrodnie ja popełniłem, i inne, o których jeszcze nie wiedzą. Przyznaję się do wszystkiego! Precz mary! Idźcie precz! Boję się was!!
I pan de Garennes, czyniąc rozpaczliwe gęsta, jak gdyby odpychał jakieś przerażające widziadła, nagle upadł na wznak.
Oboje z matką odzyskali zmysły w Conciergerie, gdzie ich zaraz przeniesiono.
Dwadzieścia minut później Raul de Challins, przeciwko któremu prokuratorya zaniechała wszelkiego dochodzenia, rzucił się w objęcia Gilberta swego wuja i Genowefy swej narzeczonej.
W miesiąc później Filip de Garennes i baronowa z kolei stawieni zostali przed sąd przysięgłych, aby zdać sprawę sprawiedliwości ludzkiej ze zbrodni, które znają czytelnicy.
Debaty krótko trwały.
Wszystkie oskarżenia poparte były dowodami, nie ulegającemi zaprzeczeniu, zresztą winowajcy nie zapierali się bynajmniej swych zbrodni.
Baronowa skazaną została na dożywotne więzienie, Filip zaś na karę śmierci. Nędznik ten nie czekał na wykonanie wyroku. — Nazajutrz znaleziono go nieżywym w celi więziennej... Rozbił sobie głowę o mur.